Raz, dwa, trzy... Jako wampir czyli nocny stwór w przypływie nie wiadomo czego naskrobałam takie coś :)
Zapraszam do czytania i komentowania, czy warto kontynuować.
Dedykuje Veniikowi i Raspodii :*
I wielkie pokłony becie Dominice :***
Buźki, wampirek
***
PROLOG
Severus
Snape&Hermiona Granger
Dziewczyna
otworzyła oczy i nabrała świeżego powietrza w płuca. Podniosła
głowę, oczami przeczesując otaczającą ją łąkę, na której
leżała. Trawa była mokra od porannej rosy, słońce delikatnie
ogrzewało jej niewinną twarz, a kwiaty budziły się do życia
rozkwitając. Wstała, a na jej twarzy zagościł promienny uśmiech.
Jej biała suknia powiewała na wietrze, z lasu dochodziły śpiewy
ptaków, a ona kręciła się dookoła własnej osi, śmiejąc
się na głos. Trawa pieściła jej bose stopy, włosy wirowały
wokół jej twarzy, a ręce miała rozłożone jakby chciała
przytulić cały świat do siebie. Czuła się wolna i szczęśliwa.
Zamknęła oczy delektując się tą chwilą, a czas się zatrzymał.
W oddali echem odbijał się jej śmiech, płosząc dzikie zwierzęta
zamieszkujące w pobliskim lesie. Przez polanę przebiegło stado
saren uciekając przed drapieżnikiem. Młoda kobieta zatrzymała się
w miejscu, przyglądając się polowaniu czarnego wilka na bezbronną
sarenkę. Wielkie, groźne zwierzę skradało się za małym
niewinnym i bezbronnym młodym, które najwyraźniej odłączyło
się od swojego stada... Było samotne, bez matki i szansy na
przetrwanie. Nagle dziewczynę ogarnęło uczucie odpowiedzialności
za to sarnie dziecko i ruszyła biegiem wprost na wilka. Szelest
trawy spłoszył sarenkę, a wzrok drapieżnika przeniósł się
na nią, zatapiając się całkowicie w orzechowych tęczówkach
wybawicielki jego ofiary. Czarne oczy przeszywały ją na wylot,
zaglądając w głąb jej czystej, niewinnej duszy. Zatrzymała się
kilka metrów od wilka. Jego futro błyszczało w porannym
świetle, a na jego grzbiecie migotały krople rosy, błyszcząc
niczym diamenty. Przechylił lekko łeb, dalej wpatrując się w jej
oczy. Ruszył spokojnie w jej stronę, a ona tylko przyglądała się
badawczo zwierzęciu, nie czując strachu. Kiedy się zatrzymał,
jego głowa była na jednym poziomie z głową dziewczyny. Nie
przerywając kontaktu wzrokowego, podniosła rękę, by dotknąć
futra zwierzęcia. Wilk zmarszczył brwi, a po chwili zawarczał,
ukazując cały rząd białych zębów, które zabiły
już niejedną ofiarę. Nie miała wątpliwości, że stoi przed nią
morderca. Odwróciła się i ruszyła w głąb lasu. Nie
zatrzymując się biegła, rękami odgarniając napotkane gałęzie,
by utorować sobie drogę. Jej stopy były poranione od cierni, przez
co zostawiała za sobą krwawą ścieżkę. Słońce było coraz
wyżej na niebie. Jedyne co słyszała, to swoje galopujące serce,
odgłosy łamiących się gałęzi i wycie wilka, gdzieś za sobą.
Zauważywszy migoczącą plamę światła na skraju lasu, uśmiechnęła
się wiedząc, że niedługo znajdzie się w bezpiecznym miejscu. Jej
nogi mimo bólu przyspieszyły, a w oczach pojawił się dziwny
błysk. Zaśmiała się głośno, odwracając przez ramię i widząc
czarną sylwetkę zwierzęcia kilkanaście metrów za sobą.
Była coraz bliżej granicy lasu... Coraz bliżej wolności... Drzewa
się przerzedzały, a po chwili była już na szczycie klifu,
zatrzymując się na jego skraju. Spojrzała w dół,
uśmiechając się do oceanu, po czym odwróciła się w stronę
wilka. Spojrzała w jego czarne oczy, widząc w nich przerażenie.
Odważnie podeszła do zwierzęcia, przytuliła się do jego
wielkiego pyska, muskając ustami jego nos. Stali tak chwilę w
bezruchu. Dookoła nich wirował delikatny wiatr, ptaki śpiewały, a
odbijające się fale nadawały rytm, tworząc wokół nich
magiczną atmosferę. Wszystko było tak naturalnie ze sobą zgrane,
tworząc połączony ze sobą świat. Wielki krąg życia, w którym
każdy odgrywał swoją rolę, łącząc ze sobą wszystkie jego
elementy. Dziewczyna, podnosząc głowę ze zwierzęcia, zaśmiała
się i ruszyła biegiem w kierunku skraju klifu. Nie zatrzymując się
wkroczyła w rozciągającą się przed nią przepaść, głośno się
śmiejąc. Spadała, a rześkie powietrze delikatnie otulało i
pieściło jej ciało. Czuła się wolna. Fale oceanu rozstępowały
się w zaproszeniu, by zanurzyła swoje ciało w ciepłej wodzie.
Wilk wpatrując się w lecące ciało dziewczyny zawył
nieszczęśliwie, a ona jedynie wydała z siebie okrzyk szczęścia,
kiedy zbliżała się do kresu swojej wędrówki. W jej żyłach
pulsowała adrenalina, a ciało ogarnęło uczucie nieskończoności.
Fale tańczyły wesoło, czekając na dziewczynę, by po chwili
rozsunąć się przed nią, pozwalając jej delikatnie się w nich
zanurzyć. Ciało dryfowało bezwładnie pod taflą wody, a jej
sukienka wirowała wokół niej. Kiedy otworzyła oczy,
zobaczyła wszechogarniającą ciemność. Opadła na piaszczyste
dno, które otoczyło ją swoją aurą. Spojrzała w górę
i zobaczyła rozbite światło księżyca, gdzieś wysoko nad sobą...
Było tu tak spokojnie, cicho. Czuła się tak błogo. Pozwalając
sobie na chwilę odpoczynku zamknęła oczy, a kiedy je otworzyła,
leżała już na piaszczystej plaży. Nabrała łapczywie powietrza
do swoich płuc i odetchnęła, ciesząc się chwilą, kiedy mogła
ponownie oddychać. Oślepiało ją słońce, więc odruchowo zakryła
ręką oczy. Poczuła, że ktoś, kto ją trzyma w ramionach,
delikatnie przytulając, również odetchnął, ale z ulgą.
Odwróciła twarz i napotkała piękne, czarne oczy, wpatrujące
się w nią z czułością. Po chwili ciszy, postać wyszeptała jej
do ucha: -Już nigdy mnie nie opuszczaj...