czwartek, 2 maja 2013

Prolog

Raz, dwa, trzy... Jako wampir czyli nocny stwór w przypływie nie wiadomo czego naskrobałam takie coś :)
Zapraszam do czytania i komentowania, czy warto kontynuować.
Dedykuje Veniikowi i Raspodii :*
I wielkie pokłony becie Dominice :***

Buźki, wampirek

***


PROLOG
Severus Snape&Hermiona Granger



Dziewczyna otworzyła oczy i nabrała świeżego powietrza w płuca. Podniosła głowę, oczami przeczesując otaczającą ją łąkę, na której leżała. Trawa była mokra od porannej rosy, słońce delikatnie ogrzewało jej niewinną twarz, a kwiaty budziły się do życia rozkwitając. Wstała, a na jej twarzy zagościł promienny uśmiech. Jej biała suknia powiewała na wietrze, z lasu dochodziły śpiewy ptaków, a ona kręciła się dookoła własnej osi, śmiejąc się na głos. Trawa pieściła jej bose stopy, włosy wirowały wokół jej twarzy, a ręce miała rozłożone jakby chciała przytulić cały świat do siebie. Czuła się wolna i szczęśliwa. Zamknęła oczy delektując się tą chwilą, a czas się zatrzymał. W oddali echem odbijał się jej śmiech, płosząc dzikie zwierzęta zamieszkujące w pobliskim lesie. Przez polanę przebiegło stado saren uciekając przed drapieżnikiem. Młoda kobieta zatrzymała się w miejscu, przyglądając się polowaniu czarnego wilka na bezbronną sarenkę. Wielkie, groźne zwierzę skradało się za małym niewinnym i bezbronnym młodym, które najwyraźniej odłączyło się od swojego stada... Było samotne, bez matki i szansy na przetrwanie. Nagle dziewczynę ogarnęło uczucie odpowiedzialności za to sarnie dziecko i ruszyła biegiem wprost na wilka. Szelest trawy spłoszył sarenkę, a wzrok drapieżnika przeniósł się na nią, zatapiając się całkowicie w orzechowych tęczówkach wybawicielki jego ofiary. Czarne oczy przeszywały ją na wylot, zaglądając w głąb jej czystej, niewinnej duszy. Zatrzymała się kilka metrów od wilka. Jego futro błyszczało w porannym świetle, a na jego grzbiecie migotały krople rosy, błyszcząc niczym diamenty. Przechylił lekko łeb, dalej wpatrując się w jej oczy. Ruszył spokojnie w jej stronę, a ona tylko przyglądała się badawczo zwierzęciu, nie czując strachu. Kiedy się zatrzymał, jego głowa była na jednym poziomie z głową dziewczyny. Nie przerywając kontaktu wzrokowego, podniosła rękę, by dotknąć futra zwierzęcia. Wilk zmarszczył brwi, a po chwili zawarczał, ukazując cały rząd białych zębów, które zabiły już niejedną ofiarę. Nie miała wątpliwości, że stoi przed nią morderca. Odwróciła się i ruszyła w głąb lasu. Nie zatrzymując się biegła, rękami odgarniając napotkane gałęzie, by utorować sobie drogę. Jej stopy były poranione od cierni, przez co zostawiała za sobą krwawą ścieżkę. Słońce było coraz wyżej na niebie. Jedyne co słyszała, to swoje galopujące serce, odgłosy łamiących się gałęzi i wycie wilka, gdzieś za sobą. Zauważywszy migoczącą plamę światła na skraju lasu, uśmiechnęła się wiedząc, że niedługo znajdzie się w bezpiecznym miejscu. Jej nogi mimo bólu przyspieszyły, a w oczach pojawił się dziwny błysk. Zaśmiała się głośno, odwracając przez ramię i widząc czarną sylwetkę zwierzęcia kilkanaście metrów za sobą. Była coraz bliżej granicy lasu... Coraz bliżej wolności... Drzewa się przerzedzały, a po chwili była już na szczycie klifu, zatrzymując się na jego skraju. Spojrzała w dół, uśmiechając się do oceanu, po czym odwróciła się w stronę wilka. Spojrzała w jego czarne oczy, widząc w nich przerażenie. Odważnie podeszła do zwierzęcia, przytuliła się do jego wielkiego pyska, muskając ustami jego nos. Stali tak chwilę w bezruchu. Dookoła nich wirował delikatny wiatr, ptaki śpiewały, a odbijające się fale nadawały rytm, tworząc wokół nich magiczną atmosferę. Wszystko było tak naturalnie ze sobą zgrane, tworząc połączony ze sobą świat. Wielki krąg życia, w którym każdy odgrywał swoją rolę, łącząc ze sobą wszystkie jego elementy. Dziewczyna, podnosząc głowę ze zwierzęcia, zaśmiała się i ruszyła biegiem w kierunku skraju klifu. Nie zatrzymując się wkroczyła w rozciągającą się przed nią przepaść, głośno się śmiejąc. Spadała, a rześkie powietrze delikatnie otulało i pieściło jej ciało. Czuła się wolna. Fale oceanu rozstępowały się w zaproszeniu, by zanurzyła swoje ciało w ciepłej wodzie. Wilk wpatrując się w lecące ciało dziewczyny zawył nieszczęśliwie, a ona jedynie wydała z siebie okrzyk szczęścia, kiedy zbliżała się do kresu swojej wędrówki. W jej żyłach pulsowała adrenalina, a ciało ogarnęło uczucie nieskończoności. Fale tańczyły wesoło, czekając na dziewczynę, by po chwili rozsunąć się przed nią, pozwalając jej delikatnie się w nich zanurzyć. Ciało dryfowało bezwładnie pod taflą wody, a jej sukienka wirowała wokół niej. Kiedy otworzyła oczy, zobaczyła wszechogarniającą ciemność. Opadła na piaszczyste dno, które otoczyło ją swoją aurą. Spojrzała w górę i zobaczyła rozbite światło księżyca, gdzieś wysoko nad sobą... Było tu tak spokojnie, cicho. Czuła się tak błogo. Pozwalając sobie na chwilę odpoczynku zamknęła oczy, a kiedy je otworzyła, leżała już na piaszczystej plaży. Nabrała łapczywie powietrza do swoich płuc i odetchnęła, ciesząc się chwilą, kiedy mogła ponownie oddychać. Oślepiało ją słońce, więc odruchowo zakryła ręką oczy. Poczuła, że ktoś, kto ją trzyma w ramionach, delikatnie przytulając, również odetchnął, ale z ulgą. Odwróciła twarz i napotkała piękne, czarne oczy, wpatrujące się w nią z czułością. Po chwili ciszy, postać wyszeptała jej do ucha: -Już nigdy mnie nie opuszczaj...